Nowy rok = nowe podwyżki

Dawniej jak byłam dzieckiem, młodzieżom, studentem na sylwestra się czekało jak na wigilię. Dreszczyk emocji, oczekiwanie na godzinę dwunastą, fajerwerki, szampan spotkanie ze znajomymi było jakieś takie magiczne. Nawet zimy lepsze były, u nas na północy śnieg leżał. Jako dziecko jeździłam z rodzicami na noworoczny kulig, czy nawet sylwester z kuzynem pod opieką babci miał tę magiczną moc. Uwielbialam patrzeć jak mama szykuje się na kolejny bal, idzie do fryzjera, szykuje kreację czy się maluje jakoś inaczej. Kupowanie zimnych ogni, serpentyn i konfetti miało swój własny urok. Wyjście na miejski rynek gdzie sylestry byly wspólne i były tłumy to był już rytuał. Jednak z roku na rok magia opada, a frustracja narasta. Przestaliśmy organizować bale, które często kiedyś wypelniały każdą nadającą się do tego celu salę. Nawet domówki odchodzą do lamusa, bo coraz częściej spędzamy sylwestra w coraz wyższym gronie. Ludzie których stać wybierają jakiś wyjazd który i tak...