Zarządzanie w polskich firmach to dramat.
Mówi się, że pracownik przychodzi do firmy, a odchodzi od szefa. Każdy szef powinien mieć to hasło nad biurkiem. Przez wiele lat pracowałam z bardzo dużą liczbą firm, w których, sposób rozmowy z pracownikiem, delegowania zadań, przygotowanie obowiązków, sposób nagradzania lub karania to był dramat.
Jako szkoleniowiec - coach, osoba zajmująca się szkoleniami z zarządzania, trener umiejętności interpersonalnych, socjolog pracy, pedagog, odwiedziłam wiele firm, które na różnych poziomach zarządzania (czyli właściciel-dyrektor-kierownik-brygadzista) mieli podobne problemy- częste zwolnienia pracowników lub ich nieefektywna praca. Problemy te same ale powody kłopotów już inne.
Marian terrorysta.
Przyjechałam kiedyś do firmy, w której, głównym problemem było- jak to określił jej właściciel- "brak głąbów" do pracy. Co on kogoś przyjmie to się zwalnia po 1-2 miesiącach. Firma niewielka, produkcyjna. Poprosiłam Mariana, aby przedstawił sposób w jaki rozmawia, ze swoimi ludźmi. Więc Marian zadzwonił do sekretarki i mówi: "Kryśka, dej mnie tu Zenka." Zenek wchodzi, już od wejścia blady i trzęsącym się głosem, mówi: " Witam Panie Prezesie, coś się stało?". "Zrobiliście już to zamówienie dla X?". "Jeszcze nie, bo nie mamy potrzebnych wszystkich materiałów." Tu brakowało tylko, kur..a, ale chyba ze względu tylko na mnie go nie użył. "Mieliście to zrobić na wczoraj. Macie wszyscy po premii." Zenek wyszedł, szef dumny, że tak zarządza firmą- kijem, bez marchewki. "Ja muszę być stanowczy, bo inaczej to by mi na głowę weszli."- tłumaczy mi z dumą. Marian nie zrobił nic, aby dowiedzieć się gdzie jest problem w realizacji zamówienia, nie zrobił nic, aby pomóc rozwiązać problem, zrzucił go na Zenka, który pracuje pewnie, też ze 2 miesiące, do tego zabrał premię, która i tak, była niewielka i stanowiła podratowanie budżetu, a nie jakieś znaczące pieniądze. Nie rozbił nic, aby poprawić efektywność, zadowolenie z pracy pracownika do tego zrobił z siebie zwykłego terrorystę, za którym absolutnie nikt się nie stawi ani za nim nie pójdzie. To nie lew to hiena. Powód zwolnień oczywisty - nikt nie chce pracować za darmo, ani być workiem treningowym.Praca z Marianem długa i trudna - tylko po to aby zmienić jego sposób myślenia.
Kolejnym asem, był kierownik działu, który postanowił nie wypłacić części kasy za nadgodziny. To zbuntowało załogę na tyle, że cały dział chciał odejść tego samego dnia. Po telefonie od przerażonego szefa, udałam się na miejsce, aby sprawdzić o co tam chodzi. Otóż, sprawa była bardzo prosta, nowy kierownik uznał, że pracownicy tak dobrze zarobili w tym miesiącu, że jak im resztę pieniędzy wypłaci w kolejnym miesiącu, który jest krótszy i nie będzie nadgodzin, to akurat im się wyrówna i nie będzie rażącej dysproporcji, w stosunku do miesięcy. Niestety, nie zmienia się zasad w trakcie gry, mimo, że pracownicy bardzo dobrze zarabiają, to nie wolno im zabierać czegoś co wypracowali, tylko dlatego, żeby miesiące były równe. To oszustwo. Pracownik potrafi się zwolnić z firmy, w której zarabia 10 tyś. i pójść do takiej, w której zarobi 5 tyś. tylko dlatego, że w tej pierwszej go ktoś oszukał. To jest trochę tak jak z piękną żoną lub przystojnym mężem- większość małżeństw rozpada się z powodu zdrady partnera i nawet jeżeli to oznacza utratę połowę majątku - wola odejść niż być oszukiwanymi.
Dramatem kolejnym są firmy rodzinne, gdzie rodzina rozgrywa sobie stołki- tam cierpią pracownicy. Miałam okazję być w firmie, która nie była w stanie zbudować zespołu handlowego. Ponieważ chodziło głownie o rozmowę telefoniczną, preferowane były kobiety. Jednak wszystkie po krótkim czasie się zwalniały. Po przyjeździe na miejsce i krótkiej rozmowie z właścicielem, bez pukania do gabinetu wychodzi jego żona. Wysoka, zadbana blondynka, na szpilkach z pewną siebie miną. Bez witania ze mną, mówi do męża, "Kochanie, nie mówiłeś, że będziesz miał dziś gości." Widziałam zakłopotanie w minie szefa. Po krótkim rekonesansie już wiedziałam o co chodzi. W firmie jest szef, ale rządzi jego żona, która, nie lubi kobiet- a raczej lubi się nad nimi pastwić. Od razu powiedziałam szefowi, że musi znaleźć żonie takie zajęcie, które spowoduje, że przestanie mu mącić w firmie. Niech jej otworzy jakiś gabinet kosmetyczny- coś na czym się ona zna i wyeliminuje ją z firmy, bo ona nie wnosi nic, a zabiera bardzo dużo. Musi sobie odpowiedzieć, czy jak ta firma upadnie to będą mieli z czego żyć i czy wtedy żona z nim zostanie? Zrobił wielkie oczy. Podobna sytuacja dopadła ostatnio znanego producenta okien:Afera w Drutexie .Co oznacza, że nie są to odosobnione przypadki.
Pewno dnia zadzwonił do mnie właściciel małej firmy, który w krótkich słowach, powiedział, że on ma dużo kontraktów i radzi sobie z nowymi zadaniami do zrealizowania, ale nie umie zarządzać ludźmi- CHYBA- dodał. Rzeczywiście, nikt by nie powiedział, że to szef. Raczej mało asertywny, nie umiejący przekazywać informacji, lubiący ciszę i porządek. Zrobiłam mu test osobowości - harmonijny- melancholik, w dodatku porządkujący. Jedyna rada to znaleźć sobie dyrektora -prawą rękę, w typie działacza, który swoją charyzmą pociągnie za sobą ludzi i będzie dowodził.
Ale nie tylko szefowie-właściciele to problem. Często trafiam do firmy, gdzie na pozór jest wszystko ok. Premie na czas, wypłaty wysokie, warunki pracy też ok, mnóstwo profitów, a pracownicy odchodzą. Tu trzeba zlokalizować problem, wnikliwej, pogadać z ludźmi, wejść na gowork i często się okazuje, że na którymś szczeblu zarządzania, jest ktoś- dyrektor lub kierownik, a nawet zwykły pracownik, o osobowości dowódczej, który zamiast budować zespół, po cichu go rozwala. Trzeba zlokalizować intruza i go unieszkodliwić. Tacy ludzie, często mają jakiś problem ze sobą, są niedowartościowani, brak im pewności siebie, eliminują wszystkich którzy, mogli by być lepsi od nich, lub zamiast pracą zajmują się plotkami lub szczuciem ludzi na siebie, nie są autorytetem lub po prostu nie da się z nimi wytrzymać przez ich styl bycia.
Problemy firm są rozmaite ale bez nauki prawidłowego zarządzania nie ma opcji na poprawę w polskich firmach. Metoda pańskiego bata, czyli folwarczny system zarządzania już dawno przeszły do lamusa. Teraz w modzie jest szacunek, umiejętność budowania zespołu, duża samoświadomość swoich mocnych stron i szkolenia. Szkolenia z komunikacji, umiejętności, radzenia sobie w sytuacjach trudnych i konfliktowych, budowania zespołów i nie tylko w stosunku do klienta ale do samego siebie wew. firm, a może nawet naszego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz